Od afery z
KQLY'm minęły już trzy miesiące. Zapowiadane wtedy następne bany dla pro-graczy skończyły się na innym francuskim zawodniku -
Sf. Jednak tamto wydarzenie pokazało społeczności, że czitowanie na najwyższym poziomie, na największych lanach i przed oczami tysięcy ludzi jednak jest możliwe. Przez fora na całym świece przetoczyła się dyskusja na temat innych podejrzanych, pojawiła się nawet lista domniemanych cziterów, zawierająca, podobno, jednego z graczy
Virtus.Pro. Rozpoczęte wtedy "polowanie na czarownice" trwa do dziś i praktycznie codziennie pojawiają się filmy mające rzekomo udowadniać kolejne aim-locki, no-spready i inne oszustwa. Najbardziej oberwało się
flushy, którego o czity oskarżali nawet inny profesjonalni zawodnicy. Sam zawodnik, sfrustrowany po tygodniach obelg, ogłosił na swoim facebooku, że ma w poważaniu całą społeczność a wszystkie dziwne momenty złapane podczas meczów sa spowodowane jego specyficznym stylem gry polegającym na częstym podnoszeniu myszki.
Dyskusja na temat winy szwedzkiego gracza ciągle jest gorąca, jednak w końcu pojawiło się narzędzie które być może w przyszłości zagwarantuje nam bezpieczeństwo na największych imprezach. Mowa o
Game:ref, pierwszym na świecie hardware'owym antyczicie. Jak to działa? Gracz podpina myszkę do specjalnego urządzenia, które z kolei połączone jest z komputerem. Urządzenie to, w czasie rzeczywistym, porównuje ruchy myszką na podkładce z ruchami kursora/celownika w grze. Game:ref jest obecnie w fazie testów, jednak prototyp który już powstał ma 100% skuteczność(!) w wykrywaniu triggerbotów w
CS:GO i auto-keypressów w DOTA2 i LoLu. Jak zapewnia konstruktor, opóźnienie występujące przy używaniu jego sprzętu nie przekracza 1ms.
Czy
Game:ref ma przyszłość? Jako antyczit dla niedzielnych graczy raczej nie. Trudno sobie wyobrazić wymuszanie zakupu tego sprzętu na każdym graczu. Tutaj już lepiej sprawdzi się nawet kontrowersyjny zapis w nowym regulaminie FaceIT.
Są jednak miejsca gdzie nowe urządzenie sprawdzi się idealnie. To wielkie imprezy, takie jak nadchodzący dużymi krokami
ESL One w
Katowicach. Jeśli organizatorzy nie przestraszą się nowości, to być może będziemy mieli w końcu gwarancję, że oglądamy w stu procentach 'czysty' turniej, a i sami zawodnicy będą zadowoleni - w końcu nikt nie będzie im już zabierał telefonów przed meczem ;)
Pozostaje trzymać kciuki za twórcę i jego chęci rozwoju prototypu, a także za największe organizacje na świecie - żeby zauważyly starania społeczności i skorzystały z nowych rozwiązań.