Gdy kilka tygodni temu na świat wypłynął przeciek dotyczący tajnych rozmów organizatorów z największymi drużynami globu niewielu ludzi spodziewało się, jak bardzo może odmienić to scenę. Według dostępnych wtedy informacji, niemiecka organizacja ESL prowadziła negocjacje z władzami czołowych teamów dotyczące podpisania umów lojalnościowych. Dziś wiemy już że, o ile plotki dotyczące "czegoś wielkiego" się potwierdziły, to nie dotyczyły na szczęście zakucia w kajdany najlepszych graczy i zmuszenia ich do grania w jednej tylko lidze.
Wczoraj
ESL i
ESEA ogłosiły utworzenie atlantyckiej ligi skupiającej czołówkę pod wdzięczną nazwą
ESL ESEA Pro League. Byłaby to zapewne jedna z wielu kolejnych lig aktualnie rozgrywanych, gdyby nie wyróżniająca ją pula nagród która wyniesie okrągły
1.000.000$. Całość zostanie podzielona na dwie dywizje, amerykańską i europejską, w obu zagra 12 zaproszonych drużyn. W
2015 zobaczymy dwa sezony, z czołową ósemką na finałach lanowych, kolejno w
Kolonii i
Los Angeles. Na każdy z tych finałów przeznaczone zostało
500.000$. To najwyższe dotychczas nagrody w świecie Counter-Strike - nie licząc bizantyjskiego
CGS.
Drugą, nie mniej ważną informacją z ostatnich dni jest transfer norweskiego zawodnika,
Havarda "
rain" Nygaarda do
SK-Gaming. W przeszłości ta niemiecka organizacja odnosiła wielkie sukcesy, a to, że istnieje do dziś - jako jedna z najstarszych - świadczy o tym, że jej włodarze mają niezłego nosa. Ponownie zwrócenie ich uwagi w stronę kantera może oznaczać nadchodzące siedem lat obfitości.
Rain sam w sobie jest zawodnikiem dobrym, jednak nie rewelacyjnym. Jego poprzednia drużyna,
LGB, jest znana głównie dzięki popularności wcześniejszego szwedzkiego składu. Nie to jest jednak istotą sprawy, a sam fakt tego, wartego
40.000$, transferu.
Oprócz powyższych pojawiły się również wieści z Brazylii, gdzie
Keyd Stars, które całkiem niedawno zbierało fundusze na przylot do Polski, planuje przeprowadzkę do Stanów Zjednoczonych. Póki co są to nadzieje brazylijskich zawodników, jednak to, że myślą o tym i deklarują oficjalnie świadczy, że nie są to czcze marzenia na których realizację nie ma szans. Z kolei szwedzki zawodnik
pyth, po odejściu z
Team Orbit przeprowadził się na stałe do USA aby zagrać w międzynarodowym teamie o nazwie
Luminosity. Sam
pyth czołówką świata z pewnością nie jest, być może warto więc na chwilę zastanowić się na tym, że drugoligowy szwedzki zawodnik jest w stanie utrzymać się w USA grając w również drugoligowej drużynie.
Następna bomba jest już z naszego podwórka.
ZSTiO w
Kędzierzynie-Koźlu zostanie pierwszą polską szkołą z profilem e-sportowym. Jak ma wyglądać nauka w takiej klasie? Uczniowie podzieleni na zespoły pięcioosobowe będą razem trenować, uczyć się prowadzenia drużyny, jeździć na turnieje, czy też współpracować z klanami. Brzmi abstrakcyjnie?
Wszystko powyższe dzieje się w ciągu ostatnich siedmiu dni. Wydaje się, że cały świat dostrzegł gwałtowny boom na e-sport i stara się do niego dostosować. Counter-Strike miał już kiedyś swoje pięć minut. Pierwsze wypadło w latach
2003-2006, gdzie najważniejszy event sezonu czyli
CPL gromadził przed monitorami (już wtedy) miliony fanów. Znaczącą informacją jest to, że właśnie wtedy doszło do pierwszego CS-owego transferu, i pierwszego transferu w zachodnim e-sporcie w ogóle. W Maju
2004 roku
Ola "
elemenT" Moum, również Norweg, przeszedł ze
Schroet Kommando do
Norwegians of America. Kwota transferu nie jest niestety znana do dziś, więc suche liczby ciężko będzie porównać. Porównać można za to fakty, gdyż utworzono wtedy również pierwszą międzykontynentalną drużynę - dziś takową tworzy
pyth.
Drugie pięć minut jest zasługą
CS:Source, które było główną grą
Championship Gaming Series. Założona w
2007 liga była transmitowana w telewizji, gwarantowała stałe pensje, lojalki i kolosalne nagrody. Niestety była źle zarządzana, a wyposzczeni po wielu chudych latach prezesi, osobistości czy gracze wykorzystywali wszystkie możliwości aby zarobić jak najwięcej. Przykładem niech będzie czek na
300.000$ wręczony
Fatal1ty'emu tylko za to, źe komentował kilka meczów. Kolos na glinianych nogach upadł rok później, zostawiając w zgliszczach amerykańską scenę CS'a, która do dziś odczuwa skutki dawnych decyzji.
Jeśli ktoś zastanawia się na jakim etapie jest aktualnie
CS:GO, niech porówna i powiąże fakty. Transfery, pensje, trenerzy, gaming-house'y, miliony widzów - to wszystko już było, i to dwukrotnie. Na trzecie podejście CS'a do wejścia na ekran Kowalskiego świat jest jednak znacznie lepiej przygotowany. Wielu nauczyło się na błędach, czarne owce zostały wyrzucone z towarzystwa, a prezesi, tacy jak
HeatoN zarabiają już wystarczająco dużo aby nie wyciągać łap po niezasłużone pieniądze.
Ogromnym zastrzykiem fanów była popularyzacja streamów, czyli
twitcha czy
hitboxa, które umożliwiają oglądanie gier bez ich posiadania. To wielka masa nowych graczy, silverów, których gamingowe umysły nie są nasiąknięte przywarami starych wyg, a ich steamowe portfele napędzają tą rozpędzającą się lokomotywę.
Trzeba przyznać, że
CS 1.6 nie był w stanie tak się sprzedać jak
GO. Skiny, matchmaking, csgolounge, streamy nakręciły na nowo kanterową gorączkę i każdy prawdziwy fan, nie ważne jak zatwardziałym graczem 1.6 by był, powinien wspierać GO. Bez niego Counter-Strike byłby już dawno wspomnieniem.
Mamy właśnie okazję obserwować coś wielkiego, przed sceną bowiem wielki skok. Skok z ekranu komputera do naszych telewizorów i gazet. Jeśli w kluczowych momentach ludzie u sterów będą potrafili podjąć właściwą decyzję, będą potrafili zrezygnować z własnego dobra dla dobra rozwoju sceny to ów skok zakończy się udanym telemarkiem. Warto przy tym być i warto trzymać za to kciuki.