*trzask* Uff... Nareszcie... Nie cierpię mieć dyżurów w HelpDesku, bo zawsze wtedy dziwnym trafem są klienci, zawsze na mojej zmianie! A u innych to tylko irc, herbatka i usmie... Ehh, szkoda gadać. Prace zostawiam dzisiaj za sobą, bo czeka na mnie ciekawy projekt do skończenia, ale najpierw... małe pcw. Odpalamy maszynę, sprawdzamy czas - wszystko pięknie, jeszcze kilka minut i wcisnę od niechcenia to "hf". No, to gramy, jest całkiem nieźle - połówka nasza, do dwóch, ciekawe jak będzie dale.. *trzask*
Oho, znam ten dźwięk - wariat wrócił do domu, w specyficzny sposób zamyka drzwi. Pozwólcie, że go przedstawię - to Michał, jest młodszy ode mnie o dwa lata, od niedawna może mówić o sobie "pełnoletni", w szkole idzie mu (o dziwo!) świetnie, nie ma dziewczyny i śmiało mogę stwierdzić, że nigdy żadnej nie pocałował! Jest strasznie blady - to ze względu na jego dziwaczne podejście do jedzenia (lepiej nie mówić, ale generalnie nie jada normalnie) i przede wszystkim brak słońca i świeżego powietrza. Ale sam doprowadził się do takiego stanu. Ja nazywam się Dawid. Z komputerami znam się od czasów Amigi 600 - tak, w wieku pięciu lat miałem komputer. Jednak obcowanie z nim nauczyło mnie, w przeciwieństwie do mojego głupszego brata, wielu pożytecznych rzeczy, a nie jak to jest w jego przypadku "tylko gierki i gierki" (ulubiony zwrot mojej mamy w rozmowie z nim). Naturalnie też gram - po pracy jest to dla mnie jakaś forma relaksu, niemniej jednak nie jedyna, czego nie mógłby powiedzieć Michałek (to zdrobnienie nie jest z sympatii, koledzy wymyślili to dawno temu, i tylko on nie wie, że jest to mówione w sposób pogardliwy).
Dobra, wystarczy tych formalności, za chwilę zacznie się druga połówka. I jedziemy, już dwa flashe zakupio... AŁA! Co jest?!
- Kończysz! Powiedział podbuzowany Michałek waląc mi jednocześnie z dość dużą siłą z kopa w krzesło.
- Ehe, spoko... Odpowiedziałem z pogardą, mając go głęboko w czterech literach.
Gram dalej, nieco późno ruszam się z respa. No, ale uroki rodzeństwa są nieopis.. AŁA!
- No teraz to przegiąłeś - powiedziałem do frajera po tym jak uderzył mnie w moje dość świeże Plantronics DSP 500 (co jak co, ale sprzęt nie był tani i nie dam go od tak sobie pyrgnąć) - sorry chłopaki, ale to chyba coś więcej niż głupia zachcianka, grajcie beze mnie... - powiedziałem.
Wstaje i odwracając się tak mi się jakoś noga omsknęła, że wylądowała pod żebrami brata (:>)
- To za słuchawki! A TERAZ OGARNIJ SIĘ! O CH** CI CHODZI?!
- Dostałem info, że jest już Zelda po angielsku na DS'a i chce ściągnąć! Wywalaj z tym zasranym "kanterkiem"
No tak, mogłem się spodziewać - Nintendo DS, jego drugi bożek. Trzecim jest telewizor... W sumie to ja nie wiem skąd u niego takie dobre oceny przy zerowej ilości nauki... Dziwna sprawa. Jeszcze dziwniejsza jest ta, że wariat wyciągnął właśnie na mnie rękę i tym samym rozpoczął piekło...
Szybka wymiana mięśniaków, i kopów. Pewnie poszło by coś i na głowę, ale jak na razie obaj unikamy na wzajem swoich pięści dość dobr... !*&#@ Nie dziel skóry na niedźwiedziu, tak to szło? W samą skroń mnie walnął, aż mi zapiszczało w głowie. Sam tego chciał - gramy FFA. Kilka kolejnych kopnięć z jego strony. Osobiście staram się wszystko blokować i uderzać jak najmniej, bo w sumie, to po co mam go tłuc? Nie wiem nawet, czemu on to dalej ciągnie, ba - teraz to nawet się rzuca. Trzeba się przenieść do salonu, bo tutaj boję się o monitor...
Nie no wariat - już jest cały czerwony, zaczął teraz nawet wyciągać pazury. O i proszę, nawet mnie nieźle drapnął. Dobra, koniec tego, POOOOD-CIII-NAAAAA-MY! No, i się udał, leży na sofie, tak więc wszystko pod kontrolą. Od tego momentu jest jeden schemat z mojej strony i co raz to nowsze pomysły tego świra. Standardowo rzucam się na ziemie przy samej sofie i łapie jego głowę nogami, po czym ściągam go do parteru i trzymając "head scissors" zaciskam co jakiś czas nogi mocniej, żeby utrudnić mu oddychanie - szybciej się zmęczy i da spokój :)
- Myślisz, że ten nelsonek Ci pomoże? Jak wstanę to ZABIJE! Właściwie to już jesteś trupem. - Oho, grozi mi, łuuu ^^.
- Ogarnij się, jesteś już cały czerwony, trzęsiesz się - zaczyna brakować Ci cukru... Po co Ci to? Chcesz się zakatować dla głupiego kompa? A weź go sobie!
Co mi tam, i tak już jest ledwo przytomny, niech sobie złapie oddech i siądzie do tych swoich gier... Ja jeszcze zdążę się wylogować i wszystko ładnie zakończyć zanim on się podniesie.
Do pokoju zostały jeszcze dwa kroki, mam nadzieję, że nie wstał bo to oznaczałoby kłopoty - bójki w przedpokoju zawsze źle się kończyły. A jednak - nie tym razem. Tydzień temu jego głowa wybiła szybę w drzwiach, a niecały miesiąc ja wylądowałem na szafeczce i potłukłem perfumy mamy. Ciekawe co będzie dzisiaj, gdyż biegnie dość szybko. Właśnie, szybko - tak muszę teraz myśleć... Unik, hmm - niby mnie nie trafi, ale mógłby zwalić lustro. Blokować? Trochę przypominałoby to sytuację Ben Grimm kontra autobus, albo Superman vs. Pociąg - zatrzymać zatrzyma, ale zawsze szkody będą... No nic, spróbuję. Ale co on trzyma w ręku?! Nieważne, na razie muszę za wszelką cenę zatrzymać tego wariata, później będę myślał. Spróbuję wystawić nogę do przodu - zobaczy.. *huk* *trzask* *brzdęk*
Pomysł nie był przedni. Już czuję, że na plecach mam zdartą skórę, poza tym nożyce mi się nie zacisnęły na jego głowie zbyt dobrze i wiem, że zaraz trzeba będzie zastosować inny chwyt. Ale spróbuję go jeszcze poddusić, może całkiem padnie z braku sił - taki scenariusz byłby dob.. Aaaaa! Mam odpowiedź na swoje pytanie - w ręku trzymał ołówek. Wbija mi go w udo, a ja nie mogę nic poradzić, gdyż rękoma trzymam jego nogi - to jest ważniejsze, bo gdyby miał je wolne to nie dość, że skopałby mnie po głowie, to jeszcze uwolniłby się. No nic, trzeba coś wymyślić, bo z tym ołówkiem to przegiął. Już wiem - przerzucę go do łazienki, chwila czołgania, trochę zacisnąć nelsona i po problemie. Uff, zawadził nogami o wannę, mogę go puścić, wybiec i zamknąć. Drzwi zarygluje na sznurek - krzesło już nie daje rezultatów, bo zobaczył kiedyś jak ja rozebrałem maszynkę do golenia i zrobiłem z niej śrubokręt, po czym odkręciłem kratki na dole ręką pchnąłem krzesło. Ze sznurkiem nie da rady. Mechanizm jest bardzo prosty - nad drzwiami łazienki jest hak po huśtawce dla siostry. Klamkę łączę z hakiem i już nie może jej nacisnąć. Naturalnie przełożyłem ją już kiedyś tak, żeby gwoździk był na zewnątrz - nie ma opcji, żeby wyszedł sam.
Pora przejść się do komputera.
O, Czarek zmienił opis na GG:
Z "Mieć brata debila to gorsze niż nie zgubić zwycięski kupon z totka" na "Debil wrócił, będę za 20 min..."
Czyli czas wyjść z domu i pomóc Cezaremu walczyć z kolejnym uzależnionym. Krótki spacerek i jesteśmy na miejscu. Dla formalności nacisnę ten dzwonek, ale i tak wiem, że śmiało mogę otwierać drzwi.
No to się przeliczyłem - chłopaki akurat przeszli do kuchni. Świetnie, bo młody Adrianek (tak tak, zmiękczenie z tego samego powodu, co w moim domu ^^) przycisnął mi rękę drzwiami. Ale wchodzę, pomimo nowego bólu w ręku jak i tego w nodze, od ołówka. Przede mną maluje się fajny obrazek - Adrianek przybiegł do kuchni po kij od miotły...
- Hola hola młodzieńcze. Dokąd to się wybieramy? - Powiedziałem łapiąc za jego nową broń
- Nie wpjejdajaj się! - Krzyknął na mnie swoim sepleniącym głosem.
- Czarek, wychodzisz? Z Kingą jesteśmy ustawieni na 17, więc można teraz skoczyć po te rurki co chciała Twoja mama ode mnie.
- No dobra - krzyknął z drugiego końca domu. Po chwili wyszliśmy.
Na odchodne Adrianek posłał w naszym kierunku jeszcze jakąś wiązankę, ale ja go kompletnie ignoruję...
- I patrz, on ma dopiero 14 lat. Pomyśl, jaki będzie w wieku mojego brata. - powiedziałem.
- Do tego czasu to mnie już tu dawno nie będzie. Mam przynajmniej taką nadzieję...
- A takie pytanie dodatkowe - dlaczego dzisiaj dałeś w opisie 20 min. a nie 10?
- Bo planowałem po wszystkim zrobić sobie herbatkę i wrzucić coś do mikrofalówki :P
- A u Ciebie? Chyba miałeś mecz i nagle zrobiłeś się niebieski na steamie...
- Ta, standard - ciśnienie go zżerało. Nie mogę pojąć tego ich uzależnienia, nie dość, że są "nolife’ami" i katują te gry non-stop, to jeszcze o kompa czy ds'a mogliby walczyć na śmierć i życie... Ja też taki byłem?
- Nieee.. Dzieckiem Neostrady można się urodzić albo zostać, ale tego miana nie da się już odrzucić. Pamiątka w psychice na całe życie, a w tych naszych dwóch przypadkach to i na ciele na dość spory okres ^^.
- Fakt. Czasami się jednak zastanawiam - a gdyby któryś z nich jednak miał w przyszłości dzieci? Ciekawe jak by to wyglądało... :>
- Oni nie będą mieć dzieci. Oni nic nie będą mieć i niczego w życiu nie osiągną...